Jak zrobić dobry film?
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę umiał odpowiedzieć na to pytanie. Bo jaka jest definicja dobrego filmu? Czy to taki, który podoba się wszystkim? Większości? Czy może tylko tym, do których był kierowany? Czy „Avatar” to dobry film? A „Odyseja kosmiczna”? A może „Pi” Darrena Aronofski’ego? A film z Twoich wakacji, albo ze szkolnej zabawy – lubisz? Nie lubisz? Dlaczego?
W te pytania bawimy się zawsze, gdy rozpoczynamy warsztaty dla filmowców. Każdy może mieć inne oczekiwania. Na przykład niektórzy oczekują, że po szkoleniu zaczną robić „dobre filmy”. Przychodzą z gotową diagnozą z czym mają problem i chcą gotowego rozwiązania. Ze podczas wykładów, odniosę się tylko do czego z czym myślą, że mają problem.
Chcą się szkolić ”Bo ktoś ma lepsze kolory”, a „ktoś ma więcej wyświetleń”, „a bo chyba coś źle ustawiam. Ty mi tylko powiedz, co ja mam tu kliknąć!” Zazwyczaj daję na to prostą odpowiedź: Pomyśl… Pomęcz się trochę nad tym. Zastanów. Jeżeli istniałyby tylko jedne prawidłowe parametry ustawienia kamery, to producent nie dałby nam możliwości, aby je zmieniać. Jeżeli istniałby wyłącznie jeden przepis na sukces, to wszyscy byśmy go znali i postępowali zgodnie z nim. Zgadza się, że są tzw „standardy”, ale ich utrzymanie nie daje gwarancji wykonania „dobrego filmu”. Będzie on co najwyżej „poprawny”.
Przykładowa sytuacja, która mnie spotkała: kursanci oglądają mój film i nagle dostaję pytanie:
– A czemu ten film jest zielony?
– Bo taki miałem pomysł, taką miałem fantazję. Ten kolor dla mnie działał. Na ten kolor miałem wtedy fazę. Taki miałem pomysł – odpowiadam.
– No ale co? Ja też teraz mam świecić teledyski na zielono?
– Boże, trzymajcie mnie!
Możesz ze swoim filmem zrobić dosłownie wszystko! Może być częściowo animowany, mieć wmontowane zdjęcia, kalejdoskop kolorów. Do jednego ze swoich filmów, wmontowałem kiedyś film z USG ciąży – przecież film zawierać może wszystko to, co chcemy. Chciałbyś w filmie uciąć komuś głowię? – da się. Postać skacze z dachu? – proszę bardzo! Jesteśmy na innej planecie i rozmawiamy bez skafandrów? W filmie to jest możliwe!
Chodzi mi o to, że tworzenie filmu to proces. I prawdą jest, że aby ten proces trzymać w ryzach, powstały pewne zalecenia, zasady, reguły i standardy. Prawdopodobnie już jednak usłyszałeś, że reguły tworzenia filmu można łamać. Skoro to taka dobra rada, to czemu nie znając ich jeszcze nie jesteś wielkim i znanym twórcą filmowym? Bo skoro reguły można łamać, to po co je poznawać?
Ja jedna zauważyłem, że jak poznałem reguły to łatwiej mi się pracuje. Lepiej kontroluję to, jak wyrażam się poprzez film. Wiem, jakie etapy powinienem przejść, aby ukończyć ten film z powodzeniem. Zwracam też uwagę na to, co komunikuje mi klient czy producent.
Jak zrobić dobry film? Zacznijmy od tego, że jesteś tym, czym dysponujesz. To m.in. Twoje zasoby intelektualne, ludzkie oraz sprzętowe. Jeżeli któregokolwiek z nich zabraknie – będziesz musiał wdrożyć działanie, które pozwoli Ci ten brak nadrobić. Jednym z najprostszych sposobów na zniwelowanie pojawiających się wątpliwości w obszarze merytorycznym, jest posiłkowanie się konsultacjami z tymi, którzy znają odpowiedzi na nasze pytania. Jeżeli nikt nie jest w stanie mi pomóc, robię odpowiednie próby, aby samemu rozwiązać nurtujący mnie problem.
Kiedy kursant pokazuje swój film, który obiektywnie jest zły, najczęściej jego tłumaczenie jest takie: „nie było czasu”, „nie było pieniędzy” – ostatnim problemem będzie tutaj jakość kamery. Czy naprawdę sądzisz, że kiedyś będzie inaczej? Zawsze jest za mało czasu i zawsze jest za mało pieniędzy. Bo chcemy dane nam zasoby wykorzystać do maksimum. Więc wszystko jest na styk.
Ale kartka i długopis chyba niewiele kosztują? Siadaj i kombinuj! Warto jednak wiedzieć, że na tym etapie możemy napotkać na ślepą uliczkę. Jeżeli nie dowiesz się, jak prawidłowo przeprowadzić proces twórczy, oraz kto i w jaki sposób może Ci pomóc – to Twoje pomysły prawdopodobnie będą przeciętne. W branży filmowej, jeden skierowany do produkcji pomysł na reklamę, jest efektem końcowym długiego procesu, w trakcie którego na wcześniejszych etapach, odrzuconych zostało dziesiątki innych pomysłów zaproponowanych przez grupę kreatywną. Tęgie głowy siedzą nad scenariuszami filmów, które być może, później oceniasz jako „znośne”.
Weź dobrą kamerę i ograj sytuację z gimbala, slidera, kranu i z drona. To będzie dobry film? Zrób go w 8K i 60 klatkach na sekundę. Będzie lepiej? Przecież sprzedawca polecał Ci kupić taki sprzęt, aby było bardziej profesjonalnie.
A co robi zawodowa ekipa filmowa? Najpierw scenarzysta pracuje nad pomysłem. Rozwija go, konsultuje. Robi research oraz analizy. Następnie tworzy scenariusz wedle wybranego przez niego, sprawdzonego schematu, czyli takiego, którego widzowie akceptują. W kolejnym kroku, reżyser kreuje wizję. Łączy swoje doświadczenia, wiedzę, wrażliwość i znane mu zabiegi artystyczne. Autor zdjęć pomaga w wytworzeniu obrazu z kamery. Wspiera historię swoją koncepcją na kadr, światło i ruch kamery. Odpowiedni specjaliści dbają o adekwatną scenografię, kostiumy, dźwięk. Reżyser wraz z aktorami kreują filmowego bohatera. Nagrany film ląduje na montażu. Pierwsza układka nigdy nie jest tą finalną. Montażysta z reżyserem, próbują – tną, wydłużają – aż wreszcie film się dobrze ogląda. Autor zdjęć z kolorystą nadają filmowi dalszy charakter. Taki ostateczny filmowy sznyt. Do tego dźwięk, muzyka, wszelkie efekty. Finalnie powstaje coś, co „stoi na własnych nogach” – coś, co chce się oglądać. Nie jest istotne, czy to będzie film fabularny, teledysk, dokument czy klasyczna reklama. Film ma spełniać swoją funkcję. Działać tak, jak zaplanowaliśmy.
Ciekawostką jest, że różne ograniczenia (budżetowe, techniczne, czasowe) najbardziej pobudzają kreatywność twórcy. Zasady są więc po to, aby Ci pomóc. Wiele z nich już jest nieaktualnych – są z innej epoki, ale i tak warto je znać. Np. zasada, żeby robić w filmie noc „na niebiesko” (czyli przy użyciu zafoliowanej na niebiesko lampy), była odkrywcza może 40 lat temu. Zasadę, aby nie montować „plan w plan” obaliły już na zawsze współczesne filmy z eventów. Powiedz Robertowi Richardsonowi, że światło w filmie powinno być „umotywowane” (czyli mieć logiczne, uzasadnione dla widza źródło) – to dopiero się dowiesz!
Cieszę się, filmowanie nie jest takie proste. Że czasem nam wychodzi lepiej, a czasem gorzej. Szczególnie, gdy efekt jest kompletnie nieadekwatny do włożonej pracy. Ogromnie dużo można uratować na montażu, jeżeli się nad nim odpowiednio przysiądzie i skonsultuje.
Ale jeszcze na planie, po prostu w skupieniu, patrzymy na ekran podglądu. Nie chcemy jednak tylko patrzeć. Chcemy widzieć! I pytamy: czy to ma zobaczyć mój widz? Czy to chcę mu pokazać? Czy robię dobry film? Te pytania zawsze mi wtedy towarzyszą, a usłyszałem je właśnie na szkoleniu od bardziej doświadczonych filmowców.
Usłyszałem też pytanie: Jaki jest nasz najlepszy film? Następny! I z tym jakoś musimy żyć.
Autor: Wiktor Obrok