Jak wybrać lokację filmową?
Lokacją filmową staje się każde miejsce, w którym realizujemy sceny filmowe. Jeżeli jesteś na początku drogi, zapewne swoje pierwsze ujęcia będziesz realizował we własnym mieszkaniu, ogrodzie czy przy ulubionej rzeczce. Ewentualnie w szkole czy na warsztatach filmowych. Szybko jednak możemy się przekonać, że otoczenie, które znamy i gdzie zwyczajnie łatwo nam nagrywać – niekoniecznie wygląda „filmowo”. Problem nie dotyczy może tak bardzo plenerów, ale pomieszczeń, z których normalnie korzystamy. Jest tam jakby…za dużo rzeczy. Patrzysz w kadr i ewidentnie jest jakiś chaos, bałagan. Może byłbyś w stanie wyobrazić sobie, że to może do czegoś pasuje, ale podskórnie czujesz, że coś jest nie tak. Musisz wiedzieć, że każdy ujawniony przez Ciebie w filmie przedmiot, to informacja dla widza, który na jego podstawie, snuje sobie jakąś dodatkową historię. Miejsca i rekwizyty ujawnione w filmie pomagają widzowi poznać i zrozumieć bohatera. W tle kadru widoczna jest konsola do gier? – to znaczy, że nasz bohater na niej gra. To nie ma znaczenia, że tego dosłownie nie pokazaliśmy. Lokacja oraz to, co w niej umieścimy, mają znaczenie dla odbioru i interpretacji.
Kiedyś rozmawiałem z pewnym reżyserem. Realizowaliśmy w scenę warsztatową na lokacji przygotowanej pod inny plan zdjęciowy. Scenografia zbudowana w studiu ATM miała niesamowity, ponury klimat. Zapytałem, czy zrealizowałby w niej swój film, z którego scenę ćwiczyliśmy. Odpowiedział, że „absolutnie nie – jego bohaterowie nie mieszkaliby w takim miejscu”. Zrozumiałem wtedy, że to, czy dana lokacja mi się podoba, to jedno, ale czy ona faktycznie pasuje do naszego filmu – to już zupełnie co innego. Nie można się zachłysnąć tylko tym, że coś nam się obiektywnie podoba. To jeszcze nie znaczy, że jest to odpowiednie.
Zdarza się, że piszę scenę pod odkrytą lokację, bo jest ona dla mnie atrakcyjna i nie chcę z niej rezygnować. Czasem jednak, muszę jechać pół Polski, aby dostać się na pasującą do projektu lokację, bo jedynie tam znalazłem to, czego szukałem.
Lokacja filmowa to też bardzo praktyczne zagadnienia. Gdzie zaparkujemy? Czy jest prąd? Jaka jest ekspozycja okien względem stron świata? Jakiego koloru są ściany? Czy można montować światło pod sufitem? Czy są toalety? Czy jest winda? Czy na miejscu są szyby i lustra, od których będzie się odbijać ekipa? Czy podłoga nie trzeszczy? Czy wyposażenie nie jest zbyt delikatne i czy trzeba będzie je odpowiednio zabezpieczać? Czy możemy użyć dymiarki? Czy będzie się gdzie ogrzać? Gdzie rozstawimy catering i skrzynie ze sprzętem? Czy da się ustawić na zewnątrz lampy tak, by świeciły do środka przez okna? Czy potrzebujemy zatrudnić ochronę? Czy w pobliżu nie ma źródeł hałasu? Czy trzeba będzie zabezpieczać sprzęt przed pyłem lub wodą? Czy aktorzy będą mieli gdzie się przebrać i przygotować? Jaka jest akustyka?
Wiele dobrych lokacji znalazłem samodzielnie, przeszukując fora i po prostu zadając wszędzie pytania. Jednocześnie, bardzo doceniam pracę location scouta – jest to osoba, której płacisz za znalezienie odpowiedniej lokacji zgodnej z Twoim briefem. Location scout jeździ, sprawdza, pyta, szuka. Ma swoje kontakty i odpowiednie portale internetowe. Ma też wiedzę na temat tego, gdzie inne ekipy znalazły podobne miejsca. Dla mnie, jako reżysera czy operatora, możliwość takiej współpracy to znaczna pomoc i oszczędność czasu.
Na wybranej lokacji, pojawia się tzw. dyżur planu. Z grubsza to osoby od zadań pomocniczych w pionie scenograficznym. To co dla naszego tematu ważne, to to, że mogą np. zabezpieczyć lokację przed ewentualnymi uszkodzeniami, które ekipa może spowodować. Rozkładają wykładziny, zabezpieczają rogi ścian przed ukruszeniem, przenoszą meble, a po ukończeniu zdjęć, doprowadzają lokację do pierwotnego stanu. Aby sobie w tym pomóc, przed wejściem ekipy trzeba zrobić zdjęcia. Uwierz mi – tylko Ci się wydaje, że po zakończonych zdjęciach będziesz pamiętał, gdzie dokładnie stał ten kwiatek, którego wcześniej wyniosłeś, bo przeszkadzał.
Czasami istnieje możliwość kręcenia na prawdziwej lokacji, na której dana historia faktycznie się wydarzyła. Szczerze mówią to niekoniecznie musi być dla nas atutem. Jeżeli lokacja nie wygląda dobrze w kamerze to fakt jej autentyczności nie sprawi, że zostanie ona przez nas wybrana. Na stwierdzenie „To ujęcie paskudnie wygląda” nic na nie da odpowiedzenie „Ale za to jest na prawdziwej lokacji!”. Kino jest w pewnej mierze bardzo umowne i ważniejszy dla naszej rozrywki jest często fakt, że film wygląda dobrze niż to, że wszystko jest autentyczne. Oczywiście są od tego wyjątki. No i absolutnie nie mam tu na myśli filmów dokumentalnych i im podobnych.
Bywa tak, że jestem zmuszony do realizacji w nieatrakcyjnej lokacji. Staram się jej wówczas zbytnio nie eksponować. Jakoś ukryć, zasłonić, odrzucić z obrazu. W tym celu, mogę grać bliskie plany na bohatera, albo stosować płytką głębię ostrości. Wprawne oko, właśnie po tym jest w stanie rozpoznać, czy film miał odpowiedni budżet na lokację. Bo jeśli masz piękne, pasujące miejsce, to czemu miałbyś nie chcieć go pokazywać?
W pracy z kamerą warto wykorzystywać różne estetyczne zabiegi – jak choćby te, które bazują na zasadzie kontrastu, kiedy to pokazujemy coś pięknego w brzydkim miejscu. Zdarza się zatem, że mając piękną piosenkarkę, celowo proponuję jej jakieś „ponure” miejsce, które pozwoli mi dodatkowo uwydatnić jej urodę. To nie jest zasada, która zawsze się sprawdzi, ale warto o niej pamiętać.
Jeśli słyszę od młodego filmowca, że ten chciałby nagrywać filmy w swoim mieszkaniu, daję mu zawsze jedną radę: nie maluj ścian na biało. Dlaczego? Po prostu szarość, zieleń czy błękit są często trochę bardziej filmowe. Radzę mu również, aby zamontował lampy kinkietowe oraz podłogowe, a także wymienił w nich żarówki na możliwie najsłabsze.
Jeżeli będziesz chciał, aby lokacja wspierała historię z Twojego scenariusza, to pochyl się nad tym tematem i nadaj mu odpowiedni priorytet. To może naprawdę poprawić jakość Twojego filmu.
Autor: Wiktor Obrok