Czy warto zostać filmowcem?

„Filmowiec” to bardzo szerokie pojęcie – w ramach niego możesz pracować samodzielnie nad mniejszymi projektami lub w dużych ekipach na profesjonalnych planach filmowych. Wszystko zależy od Twojego wykształcenia, odpowiednich znajomości, doświadczenia, a nawet miejsca zamieszkania.

Jedno jest pewne – bycie filmowcem to absolutnie niezwykła przygoda. Każdy projekt to nowe miejsca, ludzie i wyzwania. Jesteś fanem kina? To właśnie filmowcy pracują z aktorami, których podziwiamy na ekranie. W mojej karierze spotkałem największe gwiazdy polskiego kina, a nawet Hollywood. Odwiedziłem miejsca, do których zwykli ludzie nie mają łatwego dostępu.

Każdy projekt wymaga odpowiedniego przygotowania – researchu. Poznałem więc wiele branż, usługodawców, producentów, problemów społecznych, ludzkich osiągnięć i przeróżnych historii. Plany zdjęciowe przenosiły mnie w czasie i przestrzeni – od historii starożytnych Rzymian, gdy pracowałem przy serialu „Barbarzyńcy” dla Netflixa, aż po statek kosmiczny, na którym poznałem kosmitów na planie Gwiezdnego Szeryfa 3 dla Grupy Filmowej Darwin. Jako autor zdjęć musiałem wykreować za pomocą świateł i kamery wrażenie przebywania w jakiejś magicznej kopule, w piekle, czy w czasach życia Leonarda da Vinci. Miałem szansę reżyserować samego Robocopa w fabularnych scenach do gry komputerowej o nim. Przeniosłem się w postapokaliptyczną przyszłość na planie filmu „W Nich Cała Nadzieja” Piotra Biedronia, a w ostatnim czasie tworzyłem sceny ze słowiańskimi demonami w ramach własnego projektu.

Filmowcy może nie ratują ludzkiego życia, ale potrafią na nie wpłynąć. Filmy dostarczają emocje, przeżycia, pobudzają wyobraźnię, dostarczają wiedzy, refleksji, a czasem kreują fantazyjną rzeczywistość dla czystej rozrywki widza. Branża filmowa łączy artyzm z rzemiosłem i fizykę z uczuciami.

Plan zdjęciowy filmu pełnometrażowego może trwać ponad 30 dni. Przez ten czas, ci, którzy przy nim pracują stają się dla siebie prawie rodziną. Ta wspólna przygoda spaja nas i rozwija. Na koniec ostatnich zdjęć bijemy brawa, przytulamy się i sobie dziękujemy za wspólną pracę. Jesteśmy dumni, że coś stworzyliśmy i marzymy o wielkim sukcesie. Spotykamy się na premierach, pokazach, festiwalach, wydarzeniach branżowych i opowiadamy co ostatnio przeżyliśmy. Podchodzą widzowie, fani i mówią nam co czuli i myśleli, oglądając nasz film.

Nie zawsze jednak jest tak kolorowo. Praca w produkcji filmowej to przecież często praca w terenie – w bardzo różnych miejscach. Rozłąka z rodziną może trwać tygodniami, zwłaszcza jeżeli projekt jest realizowany za granicą. Dodatkowo, to przecież w znacznej mierze dość ciężka, fizyczna praca, mało snu, różne pory działania. Po powrocie jesteśmy przemęczeni, musimy odreagować i jakoś wrócić do rzeczywistości. W tym zawodzie jest dużo stresu i trzeba być fizycznie i psychicznie bardzo odpornym. Organizacja planu zdjęciowego potrafi sporo kosztować, więc wymagane jest od każdego skupienie, a czasem pośpiech. Jeżeli popełnisz błąd, albo coś nie będzie Ci wychodzić – musisz sobie poradzić z tym, że cała ekipa na to patrzy. Albo czeka, aż ze swojej strony będziesz gotowy do ujęcia. Dodatkowo, niewiele osób zdaje sobie sprawę, że te dni, kiedy pracujemy z kamerą, to tylko cząstka całego zakresu naszych działań. Przygotowania, preprodukcja, wyceny, umowy, analizy, konsultacje, próby – to ta część naszej pracy, która nie brzmi już tak atrakcyjnie, a jest absolutnie niezbędna. Do tego to czekanie… aż będzie pogoda, aż przestanie padać, aż sprzęt będzie gotowy, scenografia przygotowana, aktor podpięty przez dźwiękowca, aż przeleci samolot, przejedzie karetka czy ktoś na działce obok przestanie kosić trawę. Z postprodukcją też nie jest łatwo. Wychodzą problemy – zły dźwięk, coś się nie montuje, efekty nie dowożą i tracimy kontakt z „filmową prawdą”. I te rozmowy z producentem, który może być naprawdę różny. Wyrozumiały i otwarty lub zafiksowany na swoich wyobrażeniach, punktujący każde odstępstwo od scenariusza. A widownia? Nieważne czy w kinie, telewizji czy Internecie. Zawsze chcesz, aby to, co zrobiłeś jej się podobało, ale na to nigdy nie ma gwarancji.

W dużej produkcji filmowej jesteś wart tyle, ile Twój ostatni film. Więc pracujesz nad każdym projektem dłużej, więcej i dajesz mu się pochłonąć, aby na koniec nie wypominać sobie, że coś przeoczyłeś.

Po sukcesie odbiorcy zaczynają mieć oczekiwania. Czym teraz zaskoczysz? Co nowego pokażesz? Przecież ten projekt już skończyłeś i trzeba działać dalej. Teraz się cieszymy, jest chwilowa sława i są pieniądze, ale co potem? Czy telefon znów zadzwoni? To może powinienem się promować? Walczyć o zlecenia. Pokazywać się wszędzie. Dokładnie tak myślą też inni, więc konkurujesz z masą zdolnych i utytułowanych filmowców.

Zawodowych i amatorskich filmowców jest naprawdę dużo, a cała branża finansowo faluje. Są czasy, że wszyscy nie mogą opędzić się od roboty, ale czasem nie dzieje się kompletnie nic. Wtedy jest czas dla siebie. Możesz rozwijać swoje projekty, pomysły. Jeździć na szkolenia, zmontować showreel, lub ten zaległy film z ostatnich wakacji.

Film, który zrobiłeś, będzie żył własnym życiem. Zawsze gdzieś będzie. Zawsze będziesz mógł do niego wrócić. Z jednych filmów będziesz dumny, a może w przypadku niektórych wolałbyś, by nie były z Tobą kojarzone, mimo, że dużo się przy nich nauczyłeś.

Dobre filmy robi się tak samo trudno jak złe filmy. Po prostu filmowanie jest trudną sztuką. Z pozoru chodzi tylko o włączenie nagrywania w kamerze. Ale nikt, kto się tym interesuje tego nie potwierdzi.

Historie filmowe mogą wzbudzać w nas więcej uczuć i emocji niż nasze własne życie. Albo przynajmniej widzieliśmy więcej wzruszających momentów w filmach niż w naszej codzienności. Filmy mogą pokazać świat z nieznanej nam perspektywy. Praca nad filmem rozwija wyobraźnię, wrażliwość i spostrzegawczość. Kiedy jesteś filmowcem już nigdy nie obejrzysz filmu tak, jak zwykli ludzie. Będziesz dostrzegał schematy oświetleniowe, popularne rozwiązania scenograficzne i sprytne zabiegi, mające ukryć coś przed widzem. Będziesz czytał napisy końcowe i szukał znajomych nazwisk. Czasem się stanie, że znajomi będą chwalić czyjś film, a Ty będziesz gryzł się w język, aby nie powiedzieć, że zrobiłbyś to lepiej.

W dużej mierze opowiedziałem co przeżywają twórcy dużych produkcji. Ale podobna droga czeka samodzielnych filmowców. Mierzą się z analogicznymi wyzwaniami, tylko w innej skali. Są jednak bardziej osamotnieni i przez to brakuje im odpowiedniego wsparcia. Czasem błądzą, próbując rozpracować problemy, które rozwiązuje jedna konsultacja z kimś bardziej doświadczonym. Bez odpowiedniej szkoły i przygotowania przekopują filmowe poradniki, aby lepiej wykonywać swoją pracę. Część z tych materiałów szkoleniowych jest przestarzała, a część zwyczajnie się myli. Bo nie ma jednego sposobu filmowania, jednego pomysłu, który dźwignie każde zlecenie. Raczej należy skupić się na sobie i swoim podejściu do tematu. Za każdym razem, gdy włączasz kamerę, nieświadomie podejmujesz dziesiątki wyborów, które rzutują na finalny efekt. Scenę pokazujesz z wybranej perspektywy, a ta może być naprawdę różna. Kamera może otrzymać symboliczną funkcję, a tę możliwość amatorzy najczęściej pomijają. Dlatego powinieneś poznać nie tylko narzędzia, ale również efekt, jaki dzięki nim uzyskujesz.

Co chcesz pokazać i dlaczego? Obraz to informacja, a my ustalamy hierarchię tych informacji. To Twoja wrażliwość, Twój charakter, Twój pomysł będą ostatecznie kształtowały Twój film. Scenopisarstwo, Reżyseria, Sztuka Operatorska, Montaż – to zupełnie oddzielne zawody, które dają całą paletę możliwości wpływania na emocje widza. Nieważne czy to 30 sekundowa reklama, teledysk czy film fabularny. Nie uciekniesz przed byciem porównanym i ocenionym.

Dlatego film powinien „stać na swoich nogach”. Nie będziesz zawsze obok, aby wytłumaczyć, o co Ci chodziło. Film po prostu ma działać w obrębie celu, jaki mu zadałeś. Kamera, światło, dźwięk to tylko narzędzia które musisz opanować, ale w praktyce liczy się pomysł i wiedza. Nasze motto brzmi: „Najważniejszym parametrem kamery jest operator”. Na tym polega zawód filmowca i do tego Cię przygotujemy.

Autor: Wiktor Obrok